czwartek, 10 czerwca 2010

Obrazki z duńskiej wystawy

Rodzina Jensenów

Świąteczne prezenty kupili  pół roku temu, na wyprzedaży.
Wkrótce pan Jensen wykręci żarówki, trzeba oszczędzać- trudno,
przed drzwiami nie wszystkim skrzatom będą się świecić oczy.

Gęś, import z Francji, najtańsza; ostatecznie, nikt nie musi
z nią gadać! Pani Jensen na liście zaznaczyła - oprócz białych
skarpetek,  nasiona frezji.  Mąż - slipy bokserki,  niezbędny tytoń
i chodaki.

Ileż się nabiegała, przecież to nie sezon! Listy życzeń córki
nie czytali, nieważne, jak co roku dostanie w kopercie
korony. Przy stole nie będą  długo siedzieli - dwie godziny,
wystarczy.

Panienka Jensen

ostatecznie, może być samotną matką i żyć jak człowiek.
Opiekunka z gminy kupi dziecięcy wózek, na pampersy z zasiłku
musi jakoś wykręcić.

Do diabła, nie jej wina, że nikt w rodzinie niczego nie umiał załatwić.
Chciała być modelką, ale z takim nazwiskiem?! Dokładnie sprawdzi
z kim wypije piwo i  na śniadanie kawę.

Na pierwszej randce powie: "możemy mieszkać razem,  tylko
spiszemy kontrakt: przez dwa lata
wyjazd na wakacje do Tajlandii,  łóżko i garnki".
Zorentuje się,  ile facetowi zostaje po potrąceniu podatku.

Niewiele, tylko żeby z nią był, kiedy pójdzie rodzić i dał nazwisko -
państwo zapłaci alimenty. Do wszystkiego można się przyzwyczaić;
też nie poznała ojca. Wpadali jacyś faceci,
z tym, który pokazał jej Tivoli Varieté  straciła cnotę.

Zwyczajnie, były frytki i oranżada, żadnych trudnych słów.
Odchowa  albo zawiezie do matki. Ucieszy się,
może wnuk odwiedzi ją kiedyś
w domu starców?

Pani Jensen,  moja sąsiadka,

nosi na twarzy uśmiech, "crazy glue".
Gdy się spotykamy zawsze pyta jak mi się tu żyje--
"Ja bym chyba zwariowała!",  kiwa głową i dodaje,
że w tym roku też będzie miała piękny ogród.

Wszystko planuje: kwiaty, śnieg i zawsze o tej samej porze,
w soboty,  myje okna - czeka na cud.

Pan Jensen, bardzo

lubi przyrodę, dobre jedzenie. Sprawdza datę ważności,
i czy produkt nie pochodzi z innego kraju. Kocha ojczyznę,
oraz wszystkie swoje dzieci. Co trzy miesiące dostaje korony
od "Schlutera", wierzy w Królową.  Co kwartał sprawdza
notowania "A.P. Moller-Maersk Gruppen".

Nie zdradza żony, bo nie ma energi, żeby czwarty raz się sądzić
o dom i samochód. Jest tolerancyny; cudzoziemiec powinien mieć
dobre życie, byle nie mieszkał w pobliżu.

Pan Jensen nie jest gwałtowny. Tylko w piątek strzela z wiatrówki
w krystalicznie czyste powietrze. W sobotę, po sześciu piwach, może zapłakać
albo komuś wpierdolić.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz