Podobna do marnotrawnej córki nie wracam
do domu; na emigracji jestem trochę tu, ale dziś
tam, gdzie puste krzesła.
W katyńskim lesie dym układa się w łańcuszek wirów
zwany ścieżką, którą biegnę
z sercem wypełnionym turbulencją,
pomarańczą.
serce jest najważniejsze, nogi zawsze zaniosą nas z daleko od domu. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńW Twoim wydaniu ta skrzynka jest rzeczywista; pomarańczowa.
OdpowiedzUsuńŚciskam najserdeczniej, Ewuniu.
dziękuję Wam, z całego serca!
OdpowiedzUsuń)))
piekny!
OdpowiedzUsuńgorący taki, .....
OdpowiedzUsuńale jednak Wawel NIE....
usciskuję Was serdecznie
)))