niedziela, 28 marca 2010

Późno

Każdego dnia tłoczno przed głównym wejściem do zamków
z piasku. Jak uchodźcy pchamy przed sobą wózki
zawalone rekrospekcją, chociaż
system zagwarantował

nam godziwe życie - za płacone podatki, nikt się nie uwolni
od skalpela. Młode żony szczebioczą i starannie się malują.
Brzydkie chcą być zauważone, więc wymyślają demo
gwałtu.

Nieporozumienia leżą w niuansach; mężczyzna lubi być
lizany przez kobiety po krzaczaste jądra, skaliste wzgórza,
gdy one dochodzą wyboistą scieżką pomiędzy ciałem
a miękkim mchem.

Nie słuchamy siebie, wszystko zostało ustalone
programami, które nie zbliżą nas do początku
miłości. Wrzucamy w wodę dwa kamienie wierząc,
że morze zawsze będzie szumieć tak samo.

2 komentarze:

  1. Dogłębnie mnie poraziłaś, ale tak lubię, jak przybijasz i uwalniam z siebie słowo, po słowie, jakby Twoja historia, była moją.

    Dziękuję

    OdpowiedzUsuń
  2. oła! takj jest! część bolesna. tak widzę ten cykl. przeczytałam wszystkie wiersze. konsekwentnie opowiadasz Ewo tę historię. mów. ja słucham...

    OdpowiedzUsuń